Geoblog.pl    alatomek    Podróże    Indie    Wracamy, czy nie?
Zwiń mapę
2009
26
kwi

Wracamy, czy nie?

 
Indie
Indie, New Delhi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9497 km
 
Znów jesteśmy w Delhi. Lądujemy w tym samym hoteliku. Korzystamy jeszcze z uroków stolicy i z jej kulinarnych ofert, jak tylko możemy. Odwiedzamy fantastyczne muzeum lalek z bardzo bogatą kolekcją. Są tu eksponaty z Japonii, Polski, koszmary z Rumunii i Afryki, tańczące lalki z Kerali, bardzo precyzyjne z Bengalu, niezwykle skromne z Etiopii i Afganistanu i wiele, wiele innych. Na jednej z ekspozycji lalki pokazują, jak zakładać sari a gablota z lalkami ze wszystkich stanów Indii udowadnia, jak ogromne różnice w ubiorze i stylu życia je charakteryzują. Niesamowita kolekcja, spokojnie można spędzić tu godzinę, szkoda tylko, że strażnicy pilnują, by nie robić zdjęć. Ponadto:
- odwiedzamy muzułmańską świątynię, w sąsiedztwie której znajdują się wysypiska śmieci pełne ludzi szukających czegoś. Gdy tylko wchodzimy w te rejony, od razu znajdują się tacy, którzy proszą o dolara.
- zwiedzamy świątynię Dżinizmu z niezliczoną ilością swastyk – symbolem religii
- wchodzimy do Gurudwary – kościoła Sikhów i uczestniczymy w nabożeństwie wraz z kilkudziesięcioma mężczyznami w turbanach, co jest dla nas doświadczeniem nie z tej ziemi.
- jemy Jalebi – słynne uliczne słodycze z mąki usmażonej w słodkim syropie – za słodkim
- jedziemy pod Lotus Temple – efektowną świątynię, w której nie ma żadnych symboli religijnych i może się w niej modlić każdy, bez względu na wyznanie.
- Idziemy do kina na kolejny 3-godzinny bollywoodzki hit – „Ghanjini” z motywami żywcem zaczerpniętymi z hollywoodzkiego „Memento” a podczas seansu w prawie pustym kinie, bileter z latarką sprawdza bilety i przesadza, jeśli ktoś siedzi nie na swoim miejscu. Nie tknął tylko nas. Szacun:).


Nadeszła pora na pożegnanie z Indiami
Przyjeżdżamy na lotnisko, ale niestety umundurowany służbista nie chce nas na nie wpuścić. Domaga się wydruku e-ticketu.
- "Proszę pana, cała idea e-ticketu polega na tym, że człowiek nie musi martwić się o bilety i papierki, które łatwo można przecież zgubić".
- "Nic mnie to nie interesuje, nie zobaczę wydruku, nie wejdziecie na lotnisko".
- "Ale przecież mogę panu pokazać coś, co sam 10 min. temu sobie wydrukowałem z wymyślonym numerem rezerwacji, a pan to i tak łyknie, więc jaki jest tego sens?"
- "Powtarzam, bez wydruku, nigdzie nie polecicie".
I tak w kółko. Idziemy do biura Lufthansy a tam w niemiły sposób odsyłają nas do stanowiska odpraw. Jak mamy iść do stanowiska odpraw, skoro ten żołdak nie chce nas wpuścić na lotnisko? Po kilkunastu minutach pojawia się pracownik Lufthansy z listą pasażerów, ale i tak nie jest łatwo, bo służbista w ferworze sporu usłyszał ode mnie, że niech się nie czuje taki ważny, bo i tak to co robi, jest bezużyteczne i bez sensu.
- "Czy mówiliście temu panu coś przykrego?" pyta nasz sojusznik
- "Ależ skąd, ale czy nie łatwiej byłoby tu mieć listę pasażerów zamiast jakiegoś durnego papierka? Zobacz, nie jesteśmy jedyni" - mówimy wskazując na kolejną parę z tym samym problemem...
Pracownik Lufthansy w końcu wyprosił naszego gnębiciela, żebyśmy mogli wejść do środka a wtedy w naszych głowach jakoś dziwnie zaszumiało: 'nareszcie do domu'. (T)

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 176 wpisów176 6 komentarzy6 1454 zdjęcia1454 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
05.08.2013 - 18.08.2013
 
 
24.07.2010 - 14.08.2010
 
 
01.04.2009 - 29.04.2009