Kota jest dość hardcore’wym miejscem jak dla nas. Wszyscy się tutaj na nas gapią, przechodzący po przeciwnej stronie ulicy pochód wyborczy zatrzymuje się machając do nas, uśmiechając się i prosząc o foty (nas również fotografowali telefonami!). Tak jest praktycznie na każdym kroku, czujemy się jak Tomasz Pitt i Alicja Jolie. Nie udaje nam się dzisiaj niestety wejść do pałacu, jak i odbyć rejsu łódką po rzece, którą zamieszkują krokodyle. Tak, czy inaczej, dzień jak najbardziej na plus:). (T)