Podróż rozpoczynamy pociągiem klasy sleeper, natomiast nad ranem w miejscowości Mathura mamy przesiadkę do Agry, dokąd udajemy się cuchnącym pociągiem najniższej klasy.
Na miejscu od razu jedziemy do dzielnicy Taj Ganj znajdującej się blisko tego, po co głównie tu przyjechaliśmy. Zwiedzamy trochę miasto, które samo w sobie jest bardzo przeciętne. Po drodze słyszymy od kilku osób, że jak chcemy iść do Taj Mahal, to jutro jest za darmo. Nie wierzymy im raczej, tym bardziej, że gdy spytaliśmy o to strażników bram zabytku, ci zaprzeczyli.
Wieczorem jedziemy na dworzec autobusowy kupić bilety na drugi dzień do Haridwar. Podchodzimy do okienka, zniechęcony kasjer informuje nas, że dzisiaj można zakupić bilety jedynie na... dzisiaj. Na jutro nie da rady. Na nic zdają się nasze tłumaczenia i prośby - hasło: "Następny proszę" i okazanie wobec nas zupełnej obojętności wszystko wyjaśniają. Inny pracownik dworca zagaduje nas mówiąc, że raczej nic się nie da zrobić, ale że możemy spróbować porozmawiać z kierownikiem dworca, jeśli chcemy. Pewnie że chcemy. Przyjmuje nas w swoim biurze, w którym co chwilę spluwa na podłogę:
"Niestety bilety na jutro będzie można kupić w kasie dopiero jutro"...
Tłumaczymy, że nauczeni doświadczeniami z pociągami, wolimy zabezpieczyć się wcześniej - widzimy jednak nic dla nas nieznaczące kiwanie głową pana kierownika... Próbujemy więc podejść go inaczej:
"Przyjeżdżając tutaj na własną rękę woleliśmy dać zarobić biednemu kierowcy tuk-tuka zamiast biuru podróży, które sprzedaje bilety prawie dwukrotnie drożej"... Chwila ciszy... może ten argument załapał...
"Dokąd chcecie jechać?"
"Haridwar!!"
"...ale musicie dzisiaj wpłacić zaliczkę..."
"Wpłacimy!!".
Po czym litościwy menadżer, spluwając ponownie w kąt, wypisuje nam karteluszek z kwotą zaliczki i swoim podpisem. Zapewne ten podpis jest dla pracowników dworca wszystkim.
Dnia 18.04.2009 wstajemy wcześnie rano, żeby dostać się do Taj Mahal zanim nawiedzą go tłumy. Kilka minut przed godziną 6.00 wraz z nami czeka już kilkanaście osób a z daleka widzimy, że zbliżają się kolejne. Punktualnie o 6.00 otwierają się bramy. Wchodzimy dość nieśmiało, ale strażnicy zaczynają nas poganiać, żeby nie blokować miejsca, nikt nie pyta o bilet, spokojnie przechodzimy. O co chodzi? Heritage Day – Dzień Dziedzictwa Kulturowego! Właśnie dziś, jeden dzień w roku, wstęp do wszystkich zabytków Indii jest darmowy! Co za szczęście! Podziwiamy Taj ze wszystkich stron oraz wewnątrz. Budowla jest imponująca, jej widok olśniewa, siedząc i wpatrując się w jej piękno odczuwam ukojenie i wewnętrzny spokój. Czystość formy i precyzja, z jaką wybudowano ten najpiękniejszy pomnik miłości, przyćmiewa większość rzeczy, jakie w życiu widziałem. Wraz ze zmianą nasłonecznienia zmieniają się kolory kopuły mauzoleum, kolejno kontrastując z kolorytem nieba. Piękno w możliwie najbardziej wysublimowanej postaci.
Nawet już dawno po wyjściu z kompleksu, wieczorem, gdy na dachu jednej z restauracji
spożywaliśmy posiłek, nasz wzrok, aż do zachodu słońca, mimowolnie kierował się w kierunku Taj. (T)