Taksówka do Pushkar kosztuje ok. 350 rupii w dwie strony, jest podobno klima i wygoda, autobus kosztuje 20 rupii a przeżycia są bezcenne. Rzęch, do którego nawołuje mężczyzna o donośnym głosie, rusza dopiero wtedy, gdy jest w nim żądany nadkomplet. Dystans pomiędzy Ajmer a Pushkar to zaledwie 11km, ale droga wiedzie przez wysoką górę, dlatego podróż się ciągnie, choć na atrakcje narzekać nie można. W pewnym momencie jedna ze stojących kobiet pokazuje coś na mnie zirytowana, podchodzi i zaczyna wciskać się na moje miejsce próbując mnie wypchać z siedzenia. Nie wiem o co jej chodzi, ale ani myślę o ustąpieniu. Sytuację wyjaśnia reszta pasażerów, która daje mi do zrozumienia, że kobieta jest niespełna rozumu i że mam się nie przejmować.
Pushkar to niewielkie miasto z jeziorem, które Hindusi traktują jako miejsce święte. Kąpią się w nim w porze, w której po brzegi wypełnione jest wodą. Widzimy to jednak wyłącznie na pocztówkach. Jezioro jest wyschnięte, co jednak nie zniechęca mnichów do namawiania turystów, by ci ofiarowali odpowiednią ilość rupii w intencji swojej rodziny.
Suma sumarum trzeba jednak przyznać, że sprzedawcy w Pushkar są stosunkowo mało nachalni, no i jest to jedyne miasto, w którym na ulicach nie ma tuk-tuków. Przechadzanie się jego uliczkami jest bardzo przyjemne, choć upał solidnie doskwiera. Czasem odnosimy wrażenie, że to co właśnie wypiliśmy od razu pojawia się w postaci potu na skórze. (T)