Geoblog.pl    alatomek    Podróże    Meksyk    Jaskiniowe kąpiele
Zwiń mapę
2007
15
kwi

Jaskiniowe kąpiele

 
Meksyk
Meksyk, Valladolid
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8003 km
 
Dwugodzinną podróż do Valladolid, oprócz licznych progów zwalniających, do których pomału się przyzwyczajamy, a których liczba w Meksyku posunięta jest do granic absurdu, urozmaica kontrola wojskowa na granicy stanów Jukatan oraz Quintana Roo. Nie jest ona zbyt skrupulatna, ale widok żołnierzy z giwerami oraz 'psami z wydziału narkotykowego' wzbudza pewien respekt. Na miejscu lokujemy się w popularnym wśród backpackersów hostelu Alberque La Candelaria na uroczym placu, na którym wieczorami odbywają się barwne wiece wyborcze, które obserwujemy z naszego balkonu. Tuż po ucichnięciu wrzawy przedwyborczej rozkoszujemy się z kolei niezwykłymi dźwiękami (rodem ze starych gier Nintendo) ptaków zamieszkujących pobliski park.

Valladolid jest miejscem, które bardzo przypadło nam do gustu, jest urocze, wyluzowane i niezbyt hałaśliwe. Przechadzanie się ulicami miasta i kosztowanie lokalnych specjałów to prawdziwa przyjemność.

A skoro już jesteśmy przy przyjemnościach, będąc w Valladolid nie sposób nie odwiedzić pobliskich wapiennych jaskiń, zwanych 'cenotes', w wodach których można zażyć orzeźwiających kąpieli. Dojeżdżamy tutaj taksówką, przy wejściu do pierwszej jaskini - Cenote Dzitnup zostajemy przywitani przez dziewczynki, które rozczulającym głosem zachęcają nas do zakupu pocztówek przedstawiających jaskinie: "Dzień dobry, nazywam się Maria, kupisz ode mnie pocztówki?", "A ja jestem Alejandra, kup ode mnie!". Ciężko jest się od nich opędzić, więc wchodzimy szybko do jaskini. Wewnątrz panuje duchota, bez chwili zastanowienia wskakujemy zatem do zimnej wody i pływając podziwiamy niezwykłe stalaktyty ozdabiające wnętrze jaskini. Potem wchodzimy do miejsca, w którym starszy pan świecąc latarką pokazuje nam formy skalne przypominające zwierzęta.
Nieopodal znajduje się drugi cenote - Samula - strome schody prowadzą do niezwykłego oczka wodnego z maleńką wyspą na środku. W przeciwieństwie do Dzitnup, które rozświetla światło reflektorów, ta jaskinia zasilana jest przez promienie słoneczne docierające z wąskiego otworu w jej 'czaszy'. Korzysta z niego również pobliska topola, która wypuściła swe korzenie na sam dół cenote w poszukiwaniu wody. Niesamowity widok i kolejne odświeżenie w wodach jaskini.

Po wyjściu, kupujemy sobie kokosa, którego świeże mleczko smakuje wyśmienicie i choć w ofercie jest również opcja z rumem wlewanym do środka owocu, tym razem odpuszczamy - upał jest nie do zniesienia, mogłoby się to źle skończyć:). Po wypiciu próbuję roztrzaskać okalającą orzech skorupę, by dostać się do miąższu. Z odsieczą przychodzi nam taksówkarz, który widząc moje niemal bezskuteczne uderzenia kokosa o kamień, wyjmuje z bagażnika maczetę i z wprawą rozdziela to co jadalne, od tego, co do śmietnika. Dziękujemy mu i wracamy z nim do centrum. (t)

P.S. Po drodze do cenotes rozmawiamy z taksówkarzem. Mówimy mu, że jesteśmy z Polski i pytamy, czy też jesteśmy 'gringos'. Odpowiedź jest mniej więcej taka: "Gringo, to określenie każdego białego, którego pierwszy raz widzimy. Teraz już wiem, że jesteście Polacos, każdy inny byłby Gringo, chyba że jest Amerykaninem, dla nich mamy specjalne, bardziej obraźliwe określenie - Gabacho". Dzięki, znowu wiemy coś nowego:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (10)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 176 wpisów176 6 komentarzy6 1454 zdjęcia1454 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
05.08.2013 - 18.08.2013
 
 
24.07.2010 - 14.08.2010
 
 
01.04.2009 - 29.04.2009