Niewiele jest małych miasteczek dorównujących urodzie argentyńskiemu Humahuaca. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę miejscowa ludność oraz właściciele 'miejsc użyteczności publicznej'. Co prawda nie ma w mieście wysokich, drogich hoteli, ale domowe, zaciszne 'pensjonaciki' wywindowały swoje ceny bardzo mocno. Jest kilka naprawdę konkretnie zrobionych hosteli, ale cena za noc jest dla nas nie do przyjęcia. Na obrzeżach znajdujemy mały, niedrogi hostal, w którym warunki są dość obleśne, a na dodatek drzwi nie są zamykane na klucz, ale przy panującej duchocie nie chce nam się szukać czegoś konkurencyjnego.
Humahuaca znakomicie nadaje się na spacery wzdłuż wielu uroczych, wąskich uliczek. Warto też przyjrzeć się temu, co mają to zaoferowania uliczni sprzedawcy oraz sklepy z wyrobami lokalnych artystów, są to bowiem rzeczy niezwykle gustowne i wcale niedrogie. W mieście jest wiele restauracji, które mają menu także w języku angielskim, ale lepiej zjeść w skromniejszych miejscowych lokalach, również ze względów finansowych.
Humahuaca położona jest na wysokości ok. 3000 m n.p.m. W nocy temperatura znacznie spada i staje się nieprzyjemnie zimno, ale gdy tylko wstaje słońce, wysoka temperatura i wilgotność dają o sobie dość mocno znać. Nie są to dobre okoliczności do pokonywania choroby wysokościowej, którą właśnie zaczęliśmy doświadczać. Uciążliwy ból głowy, nudności, kłopoty ze snem oraz nieprzeciętne zmęczenie po przejściu kilkudziesięciu metrów w upale - to główne objawy, które zaczynały nam doskwierać. Konieczna jest kilkudniowa aklimatyzacja, ale my nie mogliśmy sobie odmówić próby rozwiązania sprawy za pomocą tradycyjnego andyjskiego 'wspomagacza' w walce z chorobą wysokościową. Kupujemy na targu liście koki i żujemy je przez jakiś czas (Tomek cały czas:). Wprawdzie oficjalnie legalne są tylko w Peru oraz Boliwii, ale posiadanie kilku gram na północy Argentyny oraz Chile jest dozwolone z racji dużych wysokości. Mają one bowiem, zgodnie z wielowiekową tradycją i przekazami, pomagać w funkcjonowaniu w tak niegościnnym klimacie. Liście mają ciekawy, gorzki smak, długotrwałe ich żucie w specyficzny sposób znieczula wewnętrzną stronę policzków oraz dziąsła - prawie jak u dentysty. Czy pomogły nam w radzeniu sobie z wysokościami - hmmm, trudno powiedzieć, na pewno aklimatyzacja oraz efekt placebo nie były tu bez znaczenia. Mate de Coca, czyli herbata z liści koki jest bardzo smaczna, a miejscowi polecają ją bardziej niż żucie liści.
Pobliska wioska - Uquia, do której można zajechać lokalnym autobusem - kryje w sobie istny cud natury, pomarańczowo-czerwone poszarpane wzgórza o nazwie 'Las Senoritas'. Wystarczy pójść kilkaset metrów w górę wsi, by znaleźć się w niezwykłej scenerii kolorowych gór. (a/t)