Pociąg do La Platy, stolicy stanu Buenos Aires, kosztuje zaledwie 3,30 pesos, czyli niewiele ponad 1 amerykańskiego dolara a podróż trwa ok. 50 minut w jedną stronę. Po wejściu do pociągu warto od razu zająć sobie wygodne miejsce na końcu wagonu i zwrócić się twarzą do jego środka - pozwoli to na nieskrępowane rozkoszowanie się spektaklem, który rozpoczyna się wraz z wprawieniem kół w ruch. Pasażer ma możliwość poczuć się jak uczestnik prezentacji produktów Amway'a i widz tele-zakupów Mango zarazem. Co chwilę do wagonu wchodzą nowi pociągowi sprzedawcy oferując przeróżne przedmioty. Techniki sprzedaży są różne - bywa, że młoda dziewczyna przechodzi bez słowa wzdłuż całego pociągu, kładąc podróżnym na kolanach produkty, które chce sprzedać a po paru minutach, również nic nie mówiąc zabiera je z powrotem od tych, którzy nie są zainteresowani lub pobiera należność od chcących dokonać zakupu. Najbardziej jednak popularną techniką jest wygłaszana głośno na środku wagonu tyrada zachwalająca sprzedawany artykuł - i tu się zaczyna prawdziwy show! Myślicie, że nie można przez 5 minut namawiać do zakupu breloczka bądź długopisu fluorescencyjnego? Otóż można... i to jak! Całym sercem! Pewien wygłaszający akwizytorską nawijkę pan był tak oburzony faktem, że jeden z niezainteresowanych pasażerów konkurencyjnie głośno prowadził rozmowę z towarzyszką podróży, że zaczął ją jeszcze głośniej kierować w jego stronę nie kryjąc irytacji - do bólu agresywny marketing! Paleta oferowanych produktów jest duża: lody, ciastka, gumy, notesy, kadzidełka, sztućce, nożyczki, pokrowce na pilota i wiele, wiele innych. Podczas 50 minut jazdy doświadczyliśmy 15 ofert kupna, czyli co 3 i pół minuty nowy produkt - naprawdę nie można było się nudzić. Poza tym do dziś mamy zestaw igieł za 1 peso:)
Sama La Plata nie grzeszy atrakcyjnością. Katedra, plac - bardzo standardowo. Wcinamy na ławeczkach wszystkie możliwe empanady - pieczony przysmak rodem z Argentyny. (a/t)