Geoblog.pl    alatomek    Podróże    Chiny, Kambodża, Tajlandia    W stolicy północy
Zwiń mapę
2008
12
lut

W stolicy północy

 
Tajlandia
Tajlandia, Chiang Mai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15346 km
 
12 godzin w pociągu i docieramy do Chiang Mai. Po zakupie biletów powrotnych kierowca jednej z tutejszych taxówek, czyli czerwonych pick-upów, zawozi nas do miłego guesthousu: "Fang".
Pan Mongkow daje nam też swoją wizytówkę nakręcając nas na jutrzejszy objazd gdzie tylko chcemy za odpowiednią sumkę. Obiecujemy, że zadzwonimy i po małej hotelowej drzemce oraz przemyśleniu sprawy, robimy to.
Tyle, że w drodze do miasta znajdujemy podobną ofertę, ale znacznie tańszą, więc się zgadzamy i oddzwaniamy do Mongkowa, że odwołujemy.
Niby wszystko ok, ale po 1/2 godziny znajdujemy w agencji turystycznej ofertę, która bije dwie poprzednie o głowę (rafting, słonie, orchidee, trekking, plemiona, itd.).
Hmmm, bierzemy na pojutrze, a żeby nie mieć na karku już dwóch tajskich taksiarzy obiecujemy sobie, że pojedziemy też w jakieś miejsce z drugim z nich. Słowo to słowo. Chiang Mai wydaje się niewielkie i bardzo sympatyczne, główna część miasta otoczona jest murami.
Dochodzimy do świątyni Phra Singh, gdzie akurat modły odprawiali młodzi mnisi. W drodze powrotnej ulegamy pokusie lodów kruszonych z dużej lodowej bryły przy pomocy niezwykłej maszyny, następnie konsumujemy wyborne soki ze świeżych owoców i warzyw oraz wpieprzamy po falafelu z humousem. Muay Thai w mieście odbywa się codziennie, ale cena jest 10-krotnie większa niż w Cambo. Do zobaczenia ringu, a także wieczornych walk zachęca nas młody Taj, tak ok. 150 cm wzrostu, który ma poobijane oczy i ledwo może ruszyć szyją:
-wczoraj tu walczyłem
-i co, wygrałeś?
-nie, przegrałem - odpowiada ze szczerym uśmiechem
-hehe, ok, może wpadniemy
Idziemy na nocny bazar wzdłuż Loi Khro, na której nie brakuje świetnych, klimatycznych lokali, do odwiedzenia których zachęcają skąpo ubrane Tajki. Bazar imponuje różnorodnością oferowanych artykułów, począwszy od ładnych tajlandzkich pamiątek, na podróbkach zachodniej odzieży (Fred Perry, Billabong...) skończywszy. Jest jeden feler, sprzedawcy bywają bardzo zarozumiali i zepsuci. Bywa, że w momencie targowania, stwierdzają: "Albo dajesz mi tyle ile chcę, albo odejdź, bo zasłaniasz stragan". Kilka dni później w Bangkoku chcieliśmy kupić trochę taniej koszulę 'Lacoste':
- 180!
- 200, ostatnia cena!
- to my się zastanowimy
- ale jak wrócicie to będzie 250!
- co to za marketing?
- nie zależy mi, za 5 minut przyjdzie Amerykanin, albo Kanadyjczyk i weźmie ją za 450. (a/t)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 176 wpisów176 6 komentarzy6 1454 zdjęcia1454 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
05.08.2013 - 18.08.2013
 
 
24.07.2010 - 14.08.2010
 
 
01.04.2009 - 29.04.2009