Dzisiejszy dzień przeżywamy trochę na zasadzie wegetacji, tzn. śpimy na maxa, jemy śniadanie w hostelu i jedziemy na dworzec kolejowy. Przy wejściu każdy bagaż jest prześwietlany.
W zależności od rodzaju biletu czeka się w poczekalniach o różnym standardzie. My niestety załapaliśmy się tylko na najdroższe bilety 'soft sleeper', także nasza poczekalnia pełna jest wygodnych foteli, jest też restauracja. W niższych klasach tłok i bez wygód.
Za 15Y zostawiamy bagaże w schowkach - dzięki bardzo sympatycznej i przejętej obsłudze szybko robią się wolne szafki, nawet stojący przed nami Chińczyk został odesłany z kwitkiem, aż nam głupio było. Następne kilka godzin spędzamy spacerując po ulicach handlowych w okolicach dworca.
Szlajamy się, jemy, gapimy na jeżdżących na łyżwach w środku centrum handlowego, wszystko, żeby zleciał czas do pociągu.
19.44 - odjeżdżamy! Żegnaj Pekinie!
Gdyby nie pobyt w Qianmen stolica Chin jawiła by się nam jako quasi europejska metropolia z dobrą infrastrukturą transportową, wysokimi na kilkanaście pięter blokami, drogimi sklepami oferującymi zagraniczne marki (Adidas, Armani, Hagen Dazs...), zatłoczonymi ulicami.
Doświadczyliśmy kilku uprzejmości ze strony mieszkańców, niektórzy nawet nie mówiący po angielsku i/lub nie znający topografii stolicy podbiegali do innych osób, by nam pomogły. Ok, śpimy, bo rano już w Szanghaju. (t)