Upał i suchota panujące w Aleppo są na granicy ludzkiej wytrzymałości. Rankiem udajemy się na spacer do centrum. Z ciekawszych rzeczy warto odnotować sytuację, gdy na trzypasmowej drodze, przez którą chcieliśmy przejść, z piskiem opon zatrzymał się kierowca, by nas przepuścić, a wtedy wrąbał do niego ktoś jadący za nim. Niby niewielkie zadraśnięcie, ale woleliśmy się szybko oddalić:) Z jeszcze mniej przyjemnych rzeczy, Tomek postanowił udać się na zwiedzanie miasta bez nakrycia głowy, co przy tak potwornie piekącym słońcu przypłacił resztą dnia spędzoną w hotelowym pokoju. Jak to sam nazwał - 'hicwele i hercklekoty', czyli bardziej zrozumiale - fale ciepła oraz palpitacje - nic przyjemnego. Na szczęście wieczorem, gdy poczuł się trochę lepiej, zdołaliśmy nieco nadrobić. Podczas, gdy odbywał swoją nauczkę w pokoju, my udaliśmy się pod cytadelę oraz do suków, których większość była niestety tego dnia zamknięta. Mimo to zdołaliśmy w sekcji rzeźniczej dojrzeć wiszącą głowę wielbłąda, a tuż obok jego korpus:( (a)