System jest prosty: 2 godziny śpisz, 2 godziny prowadzisz, 2 godziny pilotujesz. Zadziałał perfekcyjnie. W 35 godzin doprowadził nas z Gibraltaru do Chorzowa. Kilkanaście kilometrów przed granicą niemiecko-polską posypał się tłumik, więc całą drogę w Polsce przebyliśmy w towarzystwie niemiłosiernie katujących nasze uszy silnikowych decybeli. Mieliśmy szczęście, że nie stało się to w Maroku...
Choć, z drugiej strony mogła by to być niezła przygoda. A marokańscy mechanicy są ponoć rewelacyjni…
Pozdro Janek, druhu:) (t/a)