Wyruszamy z kempingu w miarę wcześnie, bo w planach jest wizyta w stolicy - Ljubljanie. Jeśli chodzi o jej zabytki, to jest licho.
Zamek w Będzinie jest o wiele bardziej okazały niż Lubljański, obok znanych słoweńskich Trzech Mostów można przejść nawet ich nie zauważając, a smocze rzeźby - nic specjalnego.
Mimo to jest coś w Ljubljanie co fascynuje i przyciąga. Spokój, cisza, czystość, zadbanie. Ludzie na ulicach nigdzie się nie śpieszą, w licznych kawiarenkach nad rzeką przesiadują od wczesnych godzin młodzi ludzie, pewnie większość z nich to studenci. Nie brakuje pięknych dziewczyn i gustownie ubranych facetów.
Ljubljana to takie miasto, które oferuje niewiele, ale ma wszystko.
Wieczorem docieramy na ostatni kemping - wita nas rezydent Vacansoleil - ciemnoskóry Julien pochodzący z karaibskiej Aruby. Mruk jakich mało, powiedział dwa zdania i sobie odjechał. (t)