Po ok. 1,5 godziny jazdy autobusem docieramy do Yangshuo po drodze już przyglądając wapiennym 'czubkom' wyrastającym z ziemi.
Miasteczko od razu robi wrażenie. Zabudowa tak dobrze wkomponowana w jakże charakterystyczne szczyty, że aż dziw bierze, że mieszkańcy nie obawiają się osuwisk skalnych.
Na ulicach wyraźnie dostrzegalny luz i atmosfera wypoczynkowa. Wybieramy Flowers Hostel, płacimy od razu za dwie noce i ruszamy w miasto. Najpierw zamawiamy spływ rzeką Li na dzień jutrzejszy (cenę udaje się zbić do 51Y). Potem przechadzamy się urokliwymi uliczkami w poszukiwaniu dobre żarcie + happy hour + free Internet.
Dwa pierwsze znajdujemy w Lisa's Restaurant - 3 piwka za 14Y i pełny talerz ryżu z warzywami za 12Y - gra warta świeczki.
Uliczki Yangshuo z ich barami i kawiarniami są niezwykle urocze, a dopiero po zapadnięciu zmroku przybywa straganiarzy z pamiątkami, w większości ładnymi, na pewno mniej tandetnymi niż w Pekinie i do tego o wiele tańszymi.
Nieco senna atmosfera kilka godzin wcześniej a teraz ruch, gwar, przechadzający się turyści, magia świateł.
Wracając do hostelu odkrywamy, że ciepła woda pod prysznicem jest tylko przy recepcji, a klimatyzator nie daje rady - umieramy z zimna. Miła, urocza obsługa, ale raczej długo tu nie zabawimy. (t)