Podróż na Bliski Wschód chodziła nam po głowie już od dość dawna. Sploty przeróżnych okoliczności sprawiły jednak, że musiała ona poczekać na swoją kolej i niestety przypadła na okres w naszym życiu, który niekoniecznie sprzyja podróżowaniu w sposób, w jaki byśmy chcieli. DWUTYGODNIOWY URLOP - tak, niestety. Prawdopodobnie koszmar wielu tych, którzy zdołali kiedykolwiek zakosztować podróży na własną rękę. Niestety rzeczywistość jest, jaka jest, więc nie pozostało nam nic innego jak cieszenie się przysłowiowym Lactarius deliciosus, czyli rydzem.
Do Bejrutu udajemy się łotewskimi liniami Air Baltic z przesiadką w Rydze. Była to wyjątkowo korzystna oferta jak na lot w jedną stronę. Nawet pani z ambasady libańskiej nie chciała uwierzyć.
Czas na warszawskim lotnisku przeznaczamy m.in. na wypełnienie formularzy programu lojalnościowego linii, gdyż jak się dowiedzieliśmy, tylko jego uczestnicy zwolnieni są z dodatkowej opłaty za bagaż nadawany. Pracownik stanowiska check-in widząc papiery w naszych dłoniach, odpuszcza i odprawia nas bez żadnych opłat. (t)