To było coś! 9 tygodni niesamowitych przeżyć. Zabrakło jeszcze co najmniej ośmiu, żebyśmy zobaczyli to co chcieliśmy. Po drodze z planu wypadły m.in. Nazca, kanion Colca, Pisco, Perito Moreno i Urugwaj. Trzeba jednak pamiętać, że nasz budżet miał coś takiego jak... limit. Jest jeszcze tyle miejsc do zobaczenia w Ameryce Południowej, choć te, do których my zdołaliśmy dotrzeć jeszcze długo będą wywoływać u nas żywe wspomnienia i emocje. Właśnie dlatego chyba nigdy nie zdecydowalibyśmy się na podróż dookoła świata - trzeba nabrać dystansu do tego co się widzi i przeżywa, trzeba się z tym oswoić i 'przetrawić'.
Ludzie Ameryki Południowej okazali się bardzo mili, uprzejmi i pomocni. Gdy dowiadywali się, że jesteśmy z Polski od razu padały słowa: 'Papa' (raz tylko facet w Chile powiedział: 'Deyna', 'Lato', 'Zarmak'). Rozdaliśmy kilkanaście obrazków z wizerunkiem JPII i modlitwą po polsku - ludzie byli wniebowzięci, całowali je i chowali w okolicach serca.
Latynosów z Ameryki Południowej najlepiej opisuje pojęcie 'Manana', które stanowi ich specyficzne podejście do życia - nikomu się nie spieszy (za wyjątkiem taksówkarzy), na wszystko jest czas, punktualność jet pojęciem abstrakcyjnym, luz i brak zatroskania widoczne są wszędzie: dziewczyna udzielająca nam informacji w jednej z agencji w Pucon była bardziej zajęta zabawą ze swoim pieskiem niż nami, potencjalnymi klientami, ale wszystko przebiła właścicielka kafejki internetowej w Argentynie, która widząc, że wchodzimy powiedziała ze szczerym uśmiechem: 'Tak, jest Internet, ale jest bardzo wolny, lepiej idźcie naprzeciwko'. Trudno wyobrazić sobie takie podejście u nas... (a/t)